FELIETON

Refleksje energetycznego malkontenta. Czy uda się określić i zrealizować idealny miks elektroenergetyczny dla Polski?

Pod terminem miks elektroenergetyczny rozumieć można określenie zarówno struktur wytwórczych energii elektrycznej w danym kraju jak i źródeł pierwotnych. Od niedawna zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak ogromny wpływ na rozważania i procesy optymalizujące wspomniane struktury ma tak zwana geopolityka. Teoretycznie w czasach realizacji polityki klimatycznej i w jej efekcie głębokiej transformacji energetyki powinniśmy jak najszybciej odejść od paliw wysokoemisyjnych i forsować wykorzystywanie źródeł nisko i zeroemisyjnych. 
Szyki jednak popsuły nieprzewidziane wydarzenia, takie jak pandemia covidowa, agresja Rosji na Ukrainę i jej skutki światowe w postaci sankcji gospodarczych nakładanych przez wiele krajów na Rosję, no i powszechna inflacja. Zarówno wstrzymanie zakupów ropy naftowej i gazu ziemnego w Rosji, jak i ograniczanie przez Rosję dostaw przez gazociąg Nord Stream zaowocowało zmianami wielu dotychczas realizowanych i przewidywanych kierunków działań. 
W Niemczech na przykład, w których istnieją elektrownie węglowe na węgiel brunatny, odziedziczone po NRD oraz elektrownie zasilane importowanym węglem kamiennym, rosło już od jakiegoś czasu zużycie węgla w odpowiedzi na wzrost cen gazu. Kwestia restytucji węgla stała się tak pilna, że już 8 lipca br. uchwalono w Bundesracie specjalną ustawę, która weszła w życie w trybie natychmiastowym. Nowe prawo zakłada tymczasowe wznowienie pracy energetyki opalanej węglem o łącznej mocy do 10 GW na dwa lata. Jednocześnie prezes Federalnej Agencji ds. Sieci (Bundesnetzagentur) Klaus Müller wprowadził ustawowo nakaz obniżenia temperatury ogrzewania mieszkań. Można podejrzewać, że UE nie będzie oprotestowywać, czy karać Niemiec za wzrost emisji dwutlenku węgla i „psucie” europejskiej polityki klimatycznej. 
W Polsce do tej pory około 45% energii elektrycznej jest produkowane przy wykorzystywaniu węgla kamiennego, a prawie 24% – węgla brunatnego. 10% produkcji energii elektrycznej uzyskiwane jest z gazu ziemnego. Natomiast zaledwie 17% energii elektrycznej w Polsce produkowane jest z odnawialnych źródeł energii.
Podczas szczytu Rady Europejskiej, rząd polski zasygnalizował, że Polska chce zwiększyć wydobycie węgla i podobnie jak Niemcy, Austria i Holandia chce, w ramach planu awaryjnego, wrócić do polityki węglowej. Jest jednak wysoce prawdopodobne, że ten powrót będzie miał charakter czasowy i polską elektroenergetykę czeka dalsza transformacja i poszukiwanie odpowiedniego miksu elektroenergetycznego.
Uwzględniając podejmowane w ostatnich latach w innych krajach kierunki można pokusić się o stwierdzenie, że istnieje możliwość znalezienia miksu odpowiedniego dla naszego kraju, choć czasu na decyzje jest coraz mniej. W pierwszej kolejności powinniśmy się zdecydować na dynamiczny rozwój OZE, czyli praktycznie energetyki wiatrowej i budowę lądowych i morskich farm wiatrowych oraz dynamicznie rozwijający się społeczny i indywidualny ruch prosumencki korzystający z zestawów fotowoltaicznych. Obu tym źródłom powinna towarzyszyć budowa magazynów energii, między innymi w postaci elektrowni szczytowo-pompowych. 
Kolejnym rozwiązaniem może być budowa elektrowni jądrowych i to dwóch ich rodzajów: małych i dużych reaktorów i to w dużo szybszym tempie. Musimy sobie zdawać sprawę, że koszty produkcji energii elektrycznej kształtują się od 300 euro za MWh dla energii słonecznej, 50 - 80 euro za MWh dla energii wiatrowej do 35 - 37 euro za MWh dla energii nuklearnej. Pewien postęp można odnotować w działaniach KGHM i ORLENU, ale to wszystko za wolno, jeśli się porówna z kosztami emisji dwutlenku węgla.
Jednocześnie czeka nas realizacja ogromnego programu inwestycyjnego dostosowania naszego systemu elektroenergetycznego i sieci średnich i niskich napięć do nowych źródeł energii elektrycznej i wymagań zasilania odbiorców, a od tego zależy przecież realizacja wymagań optymalnego w naszych warunkach miksu elektroenergetycznego.
Odnosi się wrażenie, że ciągle opóźniamy wspomniane poważne działania inwestycyjne i liczymy na węgiel, ale wreszcie musimy sobie zdać sprawę z tego, że cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla windowana przez rekordowe ceny gazu w Europie wzrosła w zeszłym roku o 150% i wkrótce przekroczyć może cenę 100 euro za tonę.
Parafrazując słowa Katona Starszego, zauważyć można na zakończenie: A poza tym sądzę, że od węgla trzeba jednak, prędzej czy później odejść.

Tagi